wtorek, 7 kwietnia 2015

Wszystko w swoim czasie: Drugi.

 
Czasem wystarczy jedna szczera, długa i wyczerpująca rozmowa i tylko tyle byś zrozumiał człowieka.


Fulpmes/Tyrol 26 lipiec 2015r.
Jutra może już nie być, może go zabraknąć. Może być za późno na cokolwiek, bo pewne rzeczy są nieodwracalne. Pewne czyny, których cofnąć się nie da. Czyny, które zmieniają wszystko co było do tej pory. A co jeśli pewnego dnia, zabraknie tego 'jutra', na które tak długo czekasz?Co wydarzy się wtedy? Jak wiele się zmieni , a może nie zmieni się już nic. Nie będzie jak dawniej , ale i nie będzie gorzej. Będą zwycięstwa , pojawią się porażki , ale nic nie będzie już ważne. Wszystko odejdzie pozostawiając jedynie po sobie głuchą ciszę ... Tak piękną dla uszu ... Melancholijną. Wtedy będzie dobrze. Nareszcie dobrze.

26 lipiec 2015r. Szpital onkologiczny.
'Życie jest zabawne. Kiedy już myślisz, że wszystko sobie poukładałeś, kiedy zaczynasz snuć plany i cieszyć się tym, że nareszcie wiesz, w którym kierunku zmierzasz, ścieżki stają się kręte, drogowskazy znikają, wiatr zaczyna wiać we wszystkie strony świata, północ staje się południem, wschód zachodem i kompletnie się gubisz. Tak łatwo jest się zgubić... Czuję się jak w labiryncie. W labiryncie , z którego nie ma już wyjścia , nie ma nadziei chociaż to ona powinna umrzeć ostatnia. Głupiec ze mnie.  Wierzę , chociaż boję się tej wiary. Wiary , która wbrew pozorom daje zgubną nadzieję. Nadzieję , której już prawdopodobnie nie ma. Błędne koło... Tonę. ' 
- To chyba dobrze , że wychodzisz , nie? - młody mężczyzna z uśmiechem spoglądał na twarz Austriaczki zajadając się czekoladkami , które każdorazowo przynosił do jej sali. Każdorazowo od kilku dni. Dni , które pomimo swojego upływu bardzo ich do siebie zbliżyły. Pozwalając obojgu nieco odetchnąć. 
- Bardzo dobrze. - uśmiechnęła się nie chcąc martwić niedawno pozyskanego przyjaciela. Powiernika , który już samą obecnością uczynił wiele. Bardzo wiele. Podbił jej serce , które na nowo zaczęło czuć, które pomimo tej otoczki ustanowionej z brutalnych wyroków na jej życie jednak jest. Żyje , funkcjonuje i posiada tą ludzką stronę , o której istnieniu już zapomniała. - Dobrze... - mówiła pakując do walizki kolejne ze swoich rzeczy.
- Masz mnie za idiotę? Naprawdę... - jego głos nagle zmienił swoją barwę na nieco poważniejszą , a dotychczas przejrzyste tęczówki jakby pociemniały odmawiając spojrzeniu potrzebnego kontrastu. - Co tak dokładnie powiedział lekarz Nela ? Jak mogą Ci pomóc , co będzie dalej ? - mówił zaciskając swoje dłonie na ramionach blondynki.
Uśmiechnęła się niewyraźnie , chociaż w jej oczach zalegały słone łzy. Ich słoność raziła w sposób , który przypominał jedynie o powstałym bólu , pretensji... Wyrzutów do całego świata na skutek zaistniałej choroby... Wyrzutów , których mieć nie powinna , bo nikt nie zawinił. Nikt. Nawet ona.
- To co mówi za każdym razem Thomas. Muszę czekać. Czekać jak inni w mojej sytuacji. Czekać na uśmiech od losu... - oznajmiła ocierając ze swoich policzków łzy. Nie potrafiła powstrzymać już ich natłoku . Nie przy Nim. To on potrafił sprawić , że emocje , które zalegały gdzieś na dnie duszy mogły znaleźć swoje ujście nie zatruwając dalej jej organizmu. Tak bardzo się bała. Bała się , że takich chwil jak ta , będzie coraz mniej w jej życiu... a on ? Sprawiał , że strach był odrobinę mniejszy. - Walcz o swoje marzenia Thom. Walcz teraz , gdy nie jest za późno... - mówiła chowając swoją twarz w ramionach młodego skoczka.
Gładził delikatnie jej plecy poddając się milczeniu. Oddychał równomiernie z jej oddechem czekając aż jej szloch zamieni się w płacz , a płacz ustąpi miejsca stabilizacji wdychanego powietrza. Gdy jej zapłakane tęczówki utkwiły w istocie jego źrenic uśmiechnął się lekko gładząc delikatnie jej policzek. - Nigdy nie będzie za późno Nela , bo po burzy zawsze wychodzi słońce... - zakończył składając na czole dziewczyny delikatne muśnięcie.

'Nawet teraz , gdy moje spojrzenie utkwiło w istocie krajobrazu za oknem , nie potrafię pozbyć się myśli o tym jak wiele już za mną , jak wiele niewypowiedzianych słów przepadło na zawsze. A może ważniejsze były od tych wszystkich wypowiedzianych. Jak dużo mogłam zmienić pozostawiając po sobie wspaniałe wspomnie, chociażby u jednej żyjącej istoty. A teraz? Mam nieodparte wrażenie , że już jest za późno , że nie będę wstanie zrobić nic aby ktokolwiek wspomniał mnie z uśmiechem na ustach... Ale czy tego właśnie nie chciałam ? Wspomnienia wiążą się z bólem , z powrotem do przeszłości , z powrotem , do osób których już między Nami nie ma. Paradoks. '

27 lipiec 2015r. Bergisel Innsbruck/Austria.
'Życie jest zbyt krótkie, aby poświęcać czas ludziom, którzy wysysają z Nas szczęście. Jeśli ktoś chce Nas w swoim życiu, zrobi dla Nas w nim miejsce. Nie powinniśmy musieć o to walczyć. Nigdy nie powinniśmy poświęcać się dla kogoś kto Nas nie docenia , bo przecież prawdziwymi przyjaciółmi są Ci, którzy wspierają w najgorszych chwilach, a nie w najlepszych , potrafią znaleźć chociażby źdźbło dobroci w zaborczej naturze jaką sam sobie kreujesz, znają Cię pomimo wszystko , wiedząc kiedy tak naprawdę się odezwać. Było wiele takich osób , bliskich memu sercu , a może i tych z kategorii najważniejszych. Zostali Ci , dla których liczę się jedynie ja. Udowodnili to szczególnie teraz gdy mam za sobą trudny sezon. Ukazali swoją szczerość , poprzez samo bycie przy mnie. A to chyba liczy się najbardziej. ' 
- Wiesz , że podobno szukają nowego psychologa do kadry? - odezwał się jeden z Austriackich skoczków zasiadających w pomieszczeniu przeznaczonym do spotkań całej drużyny. Miejscu , gdzie po każdym konkursie , bądź na kilka chwil przed spotykają się wszyscy członkowie sztabu szkoleniowego by przekazać swoje uwagi , bądź udzielić ostatnich wskazówek czy przydatnych rad. 
- Kogo szukają ? - wtrącił się jeden z młodszych zawodników, który od niedawna zasilał swoją obecnością szeregi kadry narodowej. - Mają już kogoś szczególnego?  - drążył dalej widząc niezrozumienie na twarzach swoich kolegów , po czym uśmiechnął się szeroko widząc wchodzącego do pomieszczenia trenera w czerwonej czapce z daszkiem.- Servus trenerze , sprawa jest! - krzyknął w stronę mężczyzny powodując iż jego wzrok spoczął na postaci Thomasa.
- Coś Ty znów wymyślił Didl? - głos zabrał starszy z osobników zbliżając się do swoich podopiecznych wewnętrznie czując iż kolejny pomysł chłopców może zwiastować jedynie tragedię , której skutki będą zapewne opłakane. - Tylko proszę Cię, daruj sobie te teorię Twojego powrotu do formy , bo jak wiesz wszystko zrobimy powoli , krok po kroku poprawiając Twoje wyniki... - mówił uśmiechając się szeroko.
- Trenerze, ale to jest genialny pomysł! Ten jeden z najlepszych. - uśmiech na jego bladej twarzy jeszcze bardziej się poszerzył, a jego niebieskie oczy rozbłysły jeszcze okazalszym blaskiem na samo wspomnienie uroczych źrenic blondynki. - Nela będzie świetną kandydatką na to stanowisko. Lepszej trener nie znajdzie , nie ma nawet takiej możliwości. Jest urocza, piękna , pomocna ... - zamyślił się błądząc wzrokiem po twarzach swoich kolegów , którzy niemalże od razu podchwycili temat nieznajomej dziewczyny.
- Thomas , a czy Ty aby przypadkiem nie mylisz oferowanej przez Nas posady , z poszukiwaniem odpowiedniej kandydatki na swoją partnerkę? - zaśmiał się mężczyzna klepiąc ramię młodego blondyna. - Potrzebujemy psychologa. Kompetentnej i fachowej osoby , która doskonale się Wami zajmie. - dopowiedział próbując otrzeźwić nieco umysł młodzieńca.
- Trenerze , czy zauważył trener jakąś poprawę w ostatnim tygodniu w stosunku do mojej osoby? - zapytał patrząc z zacięciem na ciemnookiego , licząc iż otrzyma szczerą , niczemu nie skoloryzowaną odpowiedź , która pomimo tego iż wiedział jak mogła zabrzmieć była zagadką .. Próbą , która dodałaby mu jeszcze więcej pewności siebie i satysfakcji z postawionych ku celom krokom.
Heinz zamyślił się , podchodząc do jednego z niewielkich okien , by zagłębić swoje źrenice w zarysie obiektu pięknej Bergisel , która pomimo odczucia strachu jakie wywoływała w każdym człowieku , była również idealną odskocznią do poskładania swoich myśli w składną całość. - Fakt. Jesteś skupiony nad tym co robisz , wkładasz w trening o wiele więcej energii niż dotychczas ...- mówił tym razem kierując spojrzenie na przyglądającego się mu Ditharta. - I chyba jedno z najważniejszych. - uśmiechnął się lekko. - Mam wrażenie , że coraz częściej dochodzisz do wniosku że sukces jest następstwem pokory , nad którą trzeba solidnie pracować. 
- To tak się bawisz tak? Sam?! No wiesz! - odezwał się najmłodszy ze skoczków Stefan Kraft. Niepozorny , niczemu nie poddający się młodzieniec , dla którego dyscyplina sportowa , którą uprawiał , była wyśmienitą zabawą , oderwaniem się od szarości każdego dnia , sposobem na ciekawe życie, - Masz dziewczynę i nic Nam nie mówisz , chyba się pogniewamy wiesz?! - krzyczał rozhisteryzowany machając przy tym zabawnie rękoma.
- Stefan ma rację.. - dopowiedział uroczy blondyn o jasnej karnacji , który z aprobatą poparł słowa swojego młodszego przyjaciela. - O wszystkim Ci mówimy jak przystało na przyjaciół , a Ty co?- drążył.
- Ile razy chciałem , żebyście poszli ze mną do szpitala? No ile? - bronił się wstając z ławki na której dotychczas spoczywał. Wiedział , że zachowanie przyjaciół jest po części skoloryzowane , jednakże nie mógł pozwolić sobie na takie traktowanie ...  Nie teraz gdy chciał wypracować stabilny grunt pracy dla swojej bratniej duszy. 
- Ty chyba nie chcesz powiedzieć , że naszym psychologiem ma zostać dziewczyna , która sama potrzebuje terapii? Nie bądź śmieszny Didl... - wtrącił się wysoki szatyn imieniem Gregor, którego świat zazwyczaj mienił się w ciemniejszych barwach. Coś było albo białe , albo czarne... Każdy miał przyporządkowane miejsce w szeregu... Dla każdego było odpowiednie miejsce w kadrach życia... Życia , które powinno przebiegać zgodnie z przeznaczeniem , powinno być usytuowane w sposób , który nie sprawiałby problemu innym osobą na Naszej drodze. Ale czy miejsce chorego zawsze jest w szpitalu? Czy alkoholik zawsze będzie alkoholikiem ? Czy złodziej pozostanie złodziejem? Czy poddanie się stereotypom jest czymś potrzebnym? Przecież każdy z Nas ma indywidualną osobowość , każdy potrzebuje wsparcia , a szufladkowanie każdej osobowości powoduje jedynie niepotrzebne komplikacje.... 
- Nela będzie najodpowiedniejszą osobą na najodpowiedniejszym miejscu cymbale! - odburknął rozżalony , zdając sobie sprawę iż opinia Schlierenzauera jest brana pod uwagę w szczególnej kolejności. Priorytet pośród innych zasłużonych dla kraju sportowców. - Nie waż się wypowiedzieć na Nią złego słowa, bo pożałujesz! - zagroził patrząc wprost w czekoladową teksturę oczu szatyna.
- Spokój!- stanowczy głos Austriackiego szkoleniowca rozbrzmiał po całym pomieszczeniu przywołując mężczyzn do porządku. - Wprawdzie wybrałem już osobę , która moim zdaniem idealnie odnajdzie się na oferowanym przez Nas stanowisku , ale dobrze Thomas. - obdarzył blondyna troskliwym i zrozumiałym spojrzeniem. - Zaproś Nelę na jutrzejszy trening , zobaczymy jak potoczy się sytuacja. - dodał opuszczając progi dobrze znanego mu pomieszczenia.
W sercu rozprzestrzeniło się tak potrzebne w tamtej chwili ciepło , a przysłowiowe iskierki w duszy niemalże natychmiast świergotały pożądaną radością na samą myśl o pojawieniu się Amelii w jeszcze bliższym jego otoczeniu. Tak bardzo tego chciał , że realizm nadchodzącego zdarzanie odrobinę przerażał znając podejście blondynki do zaistniałego pomysłu. Wierzył , że to może jej pomóc , wierzył że to może pomóc i jemu , a ona przecież kazała mu wierzyć. Zawsze. Więc wierzył pomimo wszystko i przeciw wszystkiemu , tak jak obiecał , tak jak oczekiwała ona , tak jak i on oczekiwał od niej samej pomimo jej uzasadnionego buntu.
 - Poznaj Nas ze sobą... - wysoki blondyn podszedł do kolegi z kadry uśmiechając się szeroko , by po chwili po przyjacielsku poklepać Ditharta po ramieniu. - Teraz. - dopowiedział zakładając na swoje ramię sportową torbę. Poprzez swój stanowczy ton dał do zrozumienia koledze z reprezentacji iż nie zamierza odpuścić , iż sam fakt tego , że Thomas został sam ze swoimi problemami wystarczająco doskwiera powodując wyrzuty sumienia. Chciał poznać , podziękować osobie , która była obok jednej z ważniejszych osób w jego życiu w momencie gdy wszyscy inni zajęci byli wszystkim byleby nie tym co jest w życiu najważniejsze. Przyjaźnią i wartościami , które do niej przynależą.

27 lipiec 2015r. Wiedeń/Austria.
' Dom. Mój. Kawałek miejsca na świecie , gdzie mogę czuć się bezpieczna. Gdzie wiem , że jestem bezpieczna. Niby to tylko kilkadziesiąt metrów powierzchni kwadratowej, a dają mi o wiele więcej niżeli cała ta otoczka , którą starają się stworzyć ludzie będący wokół mnie. Czuję , że to co dzieje się wokół mnie jest sztuczne. Wyblakłe , pozbawione chociażby najmniejszej cząstki z palety tęczowych barw...Ale czy to świadczy o tym iż ja jestem dokładnie w tym samym położeniu? Czy moje życie jest już tym najciemniejszym kolorem , jest tym czarnym punktem na białej papierowej kartce? Czy wolno mi w ogóle tak mówić? Moja wyobraźnia szaleje zlewając się z myślami , których już z czasem sama nie rozumiem. Nie pojmuje samej siebie , szczególnie gdy jestem sama , gdy mam czas na refleksje , gdy jest cicho tak jak teraz... gdy dzień ustępuje miejsca ciemnej nocy...'

- Wiem , że jest już późno , ale mój przyjaciel jest na tyle uparty , że nie miałem wyjścia Nela. Jak on już coś postanowi to nie mam prawa nawet dyskutować ... - mówił jak opętany stojąc przed drzwiami mieszkania , które uchyliła blondynka po uprzednim usłyszeniu głośnego pukania. - Wiem , że nie wygląda na takiego , sama zresztą widzisz , ale tak jest. Chce to musi mieć , a co ja biedny miałem zrobić? No co? Nagle się zaczął interesować i nie żebym miał mu coś za złe bo tak nie jest , ale... 
- Thomas! - dziewczyna uśmiechnęła się lustrując swoim zmęczonym spojrzeniem postać swojego przyjaciela , po czym jej wzrok utkwił na postaci mężczyzny o śniadej cerze , którego wyraz twarzy był nadzwyczaj łagodny , a oczy które połączyły się z jej wyrazistym spojrzeniem zawierały tyle ciepła , ile mogła odczytać jedynie z osobowości Ditharta. - Wszystko jest w porządku, wejdźcie proszę...- oznajmiła otwierając szerzej drzwi.
- Jak się czujesz? - zadał jedno ze standardowych pytań , które każdorazowo zasilały tok ich wspólnych konwersacji. Pytanie na którego odpowiedź zawsze była taka sama pomimo wszystko. Uśmiech mimowolnie wkradł się na usta dziewczyny uświadamiając jej po raz wtórny iż troska młodego skoczka jest tym co mogło spotkać ją najlepszego w całym okresie choroby.
- Wybacz , że Cię nachodzimy o tej porze , ale Thomas tak wiele o Tobie opowiadał , że nie mogłem oprzeć się potrzebie poznania Cię... - odezwał się jasnowłosy zbliżając się powoli do postaci radosnej dziewczyny , która swoją delikatnością i łagodnym nastawieniem wzbudziła w Nim nieznane dotąd uczucia. Spowodowała , że wszystko jakby na moment zmieniło swoje stanowisko, jakby te wszystkie ważne rzeczy straciły swoją wartość , a na piedestale widniało jedynie jedno słowo. Człowiek. Nie liczyły się nagrody , nie ważne były kolejne osiągnięcia , rywalizacja... Bo
przecież to co najistotniejsze w życiu to to co jest w Naszym sercu , a on wiedział od zawsze jak ważne dla człowieka jest kreowanie swojej osobowości , swoich wartości , które kształtują Nasze wewnętrzne ja... Wiedział , że nikt nie jest w stanie zrozumieć Nas samych niżeli drugi człowiek , którego wartość w dzisiejszym egoistycznym świecie znacznie zmalała. - Mam na imię Michael. - powiedział wyciągając w kierunku jasnowłosej swoją dłoń.
- Amelia. - uścisnęła ją , promiennie się uśmiechając. Po raz pierwszy od momentu gdy pożegnała spojrzeniem wychodzącego z jej mieszkania Thomasa, po raz pierwszy od chwili gdy wraz z jego wyjściem uszły z Niej powody do zadowolenia. Tylko przy Nim i obok Niego czuła iż najprostsza z czynności jaką jest uśmiech mogła bezproblemowo zasilać bramy jej postaci. - Miło mi Cię poznać przyjacielu Thomasa. - dopowiedziała oddalając się do kuchni w celu ugoszczenia swoich gości. - Właśnie szykowałam się do kolacji , może zjecie ze mną? - zaproponowała nakrywając stół w niedużej jadalni. 
- Załatwię tylko jedną sprawę i zaraz do Was wracam.. - głos zabrał zadowolony Dithart kierując swoje kroki w stronę sypialni Amelii. Nic nie zostało jeszcze do końca załatwione , nic nie zmierzało w kierunku w którym chciał , aby zmierzało. Niczemu nie można było nadać miana sprawy załatwionej , dopóty dopóki jego życie nie wyjdzie w końcu na prostą , a tą prostą może zawdzięczać jedynie jednej osobie.
- Od dawana chorujesz? - zdało się usłyszeć zapytanie młodego Hayböcka , który po chwili zasilił miejsce obok uroczej blondynki. Nie spodziewał się , że z taką łatwością będzie potrafił zadawać pytania , te z kategorii tych najtrudniejszych. Te na które odpowiedź jest niby oczywista , ale to ona sprawia ból powodując powrót do wspomnień , do przeszłości która zapoczątkowała te z dni w których to nazwa choroby staje przed imieniem danego człowieka określając jego pozycję życiową.
- Pytasz o to kiedy dowiedziałam się , że mam białaczkę? - jej wzrok niemalże momentalnie wypełnił się pustką , stał się czymś wodzącym za gęstą mgłą okalającą początek nicości. - Przestałam już liczyć dni Michael. Przestałam , bo to właśnie czas gra główną rolę w moim życiu , w życiu z chorobą. Czas zatrzymał się tamtego dnia , czas którego teraz tak bardzo potrzebuję... - uśmiechnęła się poprzez łzy które zalegały pod jej powiekami.
Oczekiwał w skupieniu na odpowiedź ze strony blondynki , a teraz gdy ja otrzymał jego serce zamarło. Oczy silnego mężczyzny przepełniły się łzami , a ciało domagało się bliskości Austriaczki tak jakby to iż ich spojrzenia spotkały się po raz pierwszy kilka chwil wcześniej nie miało żadnego znaczenia. Szybkim krokiem podszedł do dziewczyny zamykając jej drobne ciało w silnym uścisku , tuląc ją do siebie najsilniej jak tylko potrafił. Teraz zrozumiał. Potrafił pojąć postępowanie Thomasa , potrafił dostrzec jak wiele ma , jak ogromny dar otrzymał od losu. Coś czego nie mają inni... Coś co utwierdziło go jedynie w przekonaniu , że nie pozycja społeczna świadczy o wyjątkowości danego człowieka. Liczy się serce , które bez problemu wyciągnie pomocną dłoń gdy zajdzie taka potrzeba pomimo tego , że to ono najbardziej tej pomocy potrzebuje.  - Zaprzyjaźnij się ze mną... - próbował powiedzieć to w sposób zabawny , by rozgonić ciemne chmury gęstej atmosfery , która zapanowała pomiędzy Nimi.
Magia jej zamglonych źrenic odnalazła swe ujście w niebiańskich tęczówkach skoczka , których sam widok uspokajał , powodował iż słona ciecz zalegająca w oczodołach zaprzestała wydostawania się na zewnątrz , powodując iż usta wykrzywiły się w grymasie uśmiechu. - Thomas to wyjątkowy chłopak , który potrzebuje przyjaciela Michael. Potrzebuje Cię , by uwierzyć że jest wart więcej niżeli wszyscy inni sądzą...- szepnęła ocierając policzki z pozostałości łez.
- Nie zawiodę go Nela , nie teraz gdy i Ty będziesz mogła mi pomóc, pomóc Nam w odnalezieniu własnej drogi ... - dziwił się sam sobie , że osoba z którą w żaden sposób nie był związany potrafi sprawić , że czuje się tak jakby rozmawiali ze sobą latami , jakby kolejne słowo , było tym które wypowiada już setny raz w licznych rozmowach , tak jakby ta ich wspólna pierwsza rozmowa , była pierwszą którą wielokrotnie między sobą przeprowadzali... 
- O czym mówisz Michael ? - widocznie niezrozumienie malowało się na jej twarzy, zaskoczenie słowami , których stała się odbiorcą. Nie potrafiła złożyć w składną całość układanki , którą porozrzucał przed Nią los. Wstała kręcąc się wokół postaci Hayböcka , by uspokoić w miarę możliwości swoją domagającą się wyjaśnień ciekawość.
- Didl zgłosił dziś Twoją kandydaturę na psychologa kadry narodowej.. - zaczął widząc niezrozumienie jakie spowodowała jego wcześniejsza wypowiedź. Niby wszystko powinno przedstawiać się klarownie , jednakże on miał wrażenie , że sprawa którą miał przyjemność przedstawić Austriaczce nie jest jedyną tajemnicą , która ujrzała właśnie światło dzienne... Nie jest jedynym faktem , którego sprawcą jest jego przyjaciel... 
- Thomas! - z drobnego ciała wydobył się przeraźliwy krzyk młodej dziewczyny , której możliwość bliższego poznania niskiego blondyna uświadomiła powagę pomysłów , które krążą w jego głowie. Dała podstawy do tego , aby sądzić, iż wspólna terapia której wzajemnie się poddali wyrządzi więcej szkody niżeli miałaby przynieść pożytku....


Przeżyć o jedną chwilę więcej niżeli jest mi dane.
Nie macie pojęcia kochane , ile znaczą dla mnie Wasze słowa wsparcia za które z całego  serducha dziękuje. Dziękuje szczególnie tym , którzy wiedzą kim jestem tak naprawdę oraz tym którzy znają mnie z innych historii i być może już kojarzą.
Arkona kochana ten rozdział ze specjalną dedykacją dla Ciebie!♥

1 komentarz:

  1. Dostęp do komputera jest, więc można wreszcie komentować :)
    Śliczny rozdział. Ja nie wiem, jakby Ty to robisz, ale każdy jest po prostu idealny ♥
    Dlaczego życie musi być takie okrutne? Ale w końcu nikt nie powiedział, że będzie lekko. Wiara czyni cuda i cytując fragment "Nigdy nie będzie za późno, bo po burzy zawsze wychodzi słońce" ♥ No i pojawił się Michael... Jestem bardzo ciekawa, jak zapisze się na kartach tej historii, bo na pewno będzie ważną postacią.
    Buziaki kochana i dużo weny :**

    OdpowiedzUsuń